- Siema - usłyszał głos Dawida za swoimi plecami, gdy wyciągał getry ze swojej szafki.
- A cześć - obrócił się w jego stronę i przybił piątkę.
- Mam do ciebie sprawę - zaczął spoglądając na niego.
- Wal śmiało - Kędi posłał mu zachęcający uśmiech.
- Podarujesz Klaudii swoją koszulkę z podpisem? - zapytał
- Moją? - zdziwił się, ale jego serce momentalnie przyśpieszyło swoje bicie a radość rozpłynęła się po całym ciele - Pewnie, z wielką chęcią. - odparł wyszczerzony od ucha do ucha
Kownacki uśmiechnął się lekko do niego i poszedł na swoje miejsce. Przyglądał się mu przez cały czas. Jego zachowanie wydawało mu się trochę dziwne. Zaczął coś podejrzewać, lecz od razu odgonił od siebie te myśli...
Tomek skupił się na meczu tak bardzo jak tylko mógł. Chciał strzelić tego gola, a nawet i pragnął. Podczas rzutów wolnych w pobliżu pola karnego jak i rożnych był jako pierwszy na szesnastce i gotowy czekał na dośrodkowanie. Włączał się do akcji ofensywnych wchodząc jak rasowy napastnik w pole karne. Tylko piłka za żadne skarby nie chciała zatrzepotać w siatce tak jak zrobiła to gdy strzelał Teodorczyk lub Hamalainen. Końcowy gwizdek sprawił, że odpuścił. Był zły, nie na kolegów, nie na trenera, a przede wszystkim nie był zły na siebie. Robił wszystko co w jego mocy aby strzelić tą bramkę. Mimo, iż Lech wygrał z Zawiszą dwa do zera nie chciał świętować z kolegami. Tuż po meczu, zamiast iść z nimi do klubu poszedł do domu. Powiedział przyjaciołom, że jest zmęczony i nie ma wcale ochoty na imprezy. Uprzedził wcześniej Kownasia, że jutro się spotkają i da mu obiecaną koszulkę.
Gdy doszedł do domu od razu skierował się do kuchni by ugasić swoje pragnienie. Zimna kąpiel sprawiła, że poczuł się troszkę lepiej. Wyciągnął z szafy średniej wielkości błękitne pudełko z kokardą na jego wieczku. Zwinnym ruchem podpisał swój meczowy trykot. Wyciągnął z notesu kartkę i chciał napisać list. Wstęp był łatwy.. Kochana Klaudio... Lecz reszty nie potrafił już dopisać. Wokół niego leżało chyba z dwadzieścia pogniecionych w kulkę kartek. W końcu napisał, słowa same lały mu się na papier. Pisał od serca. Nie przejmował się, że może wyjść na idiotę lub coś innego. Wszystko włożył ładnie do pudełka, które kolejno włożył do wielkiego pudła. Zakleił je taśmą i przylepił odpowiednią ilość znaczków. Nie chciał by Dawid dowiedział się o wszystkim, więc postanowił wysłać jej osobno. Jutro poprosi Kownackiego o adres i wszystko wyśle. Jęknął cicho, gdy ktoś natarczywie dzwonił do jego drzwi.
- Czego tutaj chcesz? - warknął zły lustrując twarz dziewczyny.
- Mamy chyba coś do wyjaśnienia - powiedziała a jej piskliwy głos roznosił się w jego głosie echem.
- Raczej nie - syknął - A teraz możesz już spadać - rzekł wskazując jej ręką kierunek w stronę furtki.
- Nie wyjdę stąd dopóki nie pogadamy - odpowiedziała - To nie moja wina...
- Oczywiście, że nie twoja - prychnął - Aniołków z nieba tak? - podniósł głos.
- Daj spokój...
- To ty mi daj w końcu święty spokój Agata. Nasz związek dla mnie nie istniał. Dobrze, że nikt o nim nie wiedział. Ty dla mnie nie istniejesz. Nie chcę cię znać! - wyrzucił jej prosto w twarz.
Nie mogąc jej dłużej słuchać, zamknął jej drzwi pod nosem. Blondynka nie dawała mu spokoju, przez kolejne pół godziny cały czas dzwoniła dzwonkiem. Tomek w tamtym momencie w duchu dziękował, że istnieje takie coś jak słuchawki i całkowicie mógł skupić się na muzyce, która z nich płynęła...
~ ~ ~
Z niecierpliwością czekała na mecz. Tak bardzo chciała zobaczyć Dawida jak i Tomka w akcji. Ucieszyła się gdy Lech pokonał Zawiszę, a ona z dumą mogła wypomnieć Bartkowi porażkę Legii z Górnikiem. Przez trzy dni codziennie widywali się na balkonie. Dużo rozmawiali, lecz zawsze wypominali sobie to, że obydwoje kibicują dwóm wrogim klubom.
- Co robisz? - uśmiechnięta Laura rzuciła się tuż obok niej na kanapie.
- Czekam na film - odparła krótko nawet nie spoglądając na siostrę.
- Może pogadałabyś z mamą? - zaproponowała - Ranisz ją - dodała po chwili.
- Ja ją ranię tak? - zirytowała się - Kto kazał mi tak nagle rzucić wszystko i wyprowadzić się to tego zasranego miasta. - warknęła.
- Ona chciała dla nas dobrze - powiedziała
- Chyba dla ciebie młoda, na pewno nie dla mnie - rzekła - Mogłam przecież zostać z tatą, miałabym Dawida przy sobie. Byłabym szczęśliwa, a tutaj nie jestem. Zostawiłam w Poznaniu chłopaka w którym się zakochałam i teraz nic z tego nie wyjdzie. Bo nasza kochana mamusia musiała wszystko zniszczyć. - wyrzuciła z siebie - Tak w ogóle co ty możesz o tym wiedzieć... - bąknęła.
Wyminęła siostrę i poszła wprost do swojego pokoju. Szybko zmieniła bluzę i założyła buty. Przerzucając przez ramię torebkę wyszła z mieszkania. Na dworze było dość chłodno. Chodziła bezczynnie przez miasto. Nie wiedziała gdzie jest, nie znała tutaj niczego.
- Hej - nie wiedziała nawet kiedy uśmiechnięta twarz Bartka wyrosła tuż przed nią.
- Cześć - odparła szorstko
- Ouuu ktoś tutaj ma zły humor - rzekł - Wiem jak na to poradzić, chodź - chwycił jej dłoń.
Na nic były jej protesty, gdy chciała się wyrwać uścisk bruneta na jej dłoni stawał się silniejszy. A gdy splótł ich dłonie jej zdenerwowanie osiągnęło największy poziom.
- Zoo? - powiedziała spoglądając na niego jak na idiotę.
- Każdy lubi popatrzeć na słodziutkie zwierzątka - poprawił swoje pilotki na nosie. - No chodź będzie fajnie! - posłał jej zachęcający uśmiech.
Jej ciche westchnięcie odczytał jako zgodę. Nadal trzymając ją za rękę prowadził przez uliczki odwiedzając kolejno wybiegi z przeróżnymi zwierzakami. Z każdą minutą jej humor zaczął się poprawiać, a uśmiech wkradał się na usta.
- Patrz małpy! - pisnął radośnie na co szatynka zareagowała siarczystym śmiechem.
- To goryle panie małpo - rzekła nie mogąc się przestać śmiać.
- To goryle panie małpo - zaczął ją przedrzeźniać. - Idziemy dalej? - zaproponował.
Klaudia skinęła mu potwierdzająco głową. Skupiając się zupełnie na oglądaniu zwierząt całkowicie zapomniała, że przez cały czas Kalinkowski trzymał kurczowo jej dłoń. Ich spojrzenia się skrzyżowały, gdy podniosła wzrok z ich rąk. Uśmiechnął się niepewnie i trochę skrępowany, lecz gdy odwzajemniła jego gest to uczucie przerażenia po prostu się z niego ulotniło. Zwinnym ruchem ściągnęła z jego oczu okulary i założyła sobie.
- No ej... - jęknął - Przyznam ładnie ci w nich - dodał po chwili.
- Teraz ci ich już nie oddam - powiedziała uśmiechając się szeroko.
Idąc tuż obok niej kątem oka cały czas się jej przyglądał. Gdy miał na nosie swoje pilotki nie było tego widać, lecz gdy mu je zabrała od razu przyłapała go na tym. Zrobił już kolejny krok, mógł potrzymać ją za rękę....
________________________________________________________________________________
Piątka leci do was ;)
Kto przeczyta zostawi dla mnie komentarz? może być nawet zwykła kropka.
Będę ogromnie wdzięczna ♥
A za błędy przepraszam ;)