czwartek, 28 sierpnia 2014

Epilog.

Wieczór nastał bardzo szybko. W tym czasie, co Tomek brał prysznic ona wyszła przed dom. Swoje kroki skierowała na plażę. Blask księżyca pięknie odbijał się w wodzie. A nieskończona ilość gwiazdek dodawała tej nocy jeszcze większego uroku. Ciepły wiaterek otulał jej ramiona.
Pod jego wpływem jej włosy falowały w przeróżne strony tworząc nieład. A uśmiech w ogóle nie schodził jej z twarzy. Była wręcz szczęśliwa, że jest tutaj z nim. Kochała go strasznie. Choć nadal miała małą dziurkę w sercu, gdy Bartek powiedział jej, że nie potrafi być przyjacielem. I musiał zerwać z nią kontakt. Miała ogromną nadzieję, że jeszcze kiedyś wszystko wróci do normy i będą mogli się przyjaźnić. Poczuła przyjemne ciepło na ramionach. Uśmiechnęła się unosząc głowę,  i bardziej otuliła się ciepłą bluzą obrońcy. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Wtuliła się w jego ciało. Chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Nie odzywali się w ogóle. Ciszę przerywał tylko szelest liści i fal uderzających o brzeg morza. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w dal. Rozkoszując się tą chwilą jak tylko mogła. Tomek czule cmoknął ją w czoło.
- Magicznie tutaj - zaśmiał się cicho.
- Trochę tak - odparła uśmiechnięta bardziej wtulając się w ciało prawego obrońcy.
- Nasza rocznica, a ja nie dałem ci jeszcze prezentu - powiedział lekko uderzając się w czoło.
- Nie musiałeś mi nic kupować Tomuś - rzekła wpatrując się w jego błyszczące oczy. W świetle księżyca były jeszcze bardziej piękniejsze.
- Owszem musiałem i to nie jeden - uśmiechnął się szeroko - W sumie mam dwa - dodał cicho się śmiejąc.
- A ja przez to wszystko zapominałam wziąć swój z domu - westchnęła smutno.
- Nie przejmuj się, dasz mi jak wrócimy - odpowiedział - A teraz proszę - podał jej małe drewniane pudełeczko owinięte czerwoną, grubą wstążeczką. - No rozpakuj - zaśmiał się wskazując na nie.
Niepewnie je otwarła, a jej oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówek.
- Dziękuje, jest przepiękny - powiedziała całując go czule w usta.
- Mmm - mruknął - Poczekaj z tymi pocałunkami do drugiego - zarechotał
Wyciągnął z pudełeczka delikatny złoty łańcuszek z zawieszką w kształcie serduszka na której wygrawerowany był napis Forever And Always a pod tymi słowami pierwsze literki ich imion i zapiął tuż nad jej szyją później delikatnie ją całując.
- A teraz czas na drugi. Choć trochę się go obawiam - rzekł nerwowo przeczesując włosy.
- Dlaczego? - zapytała spoglądając na niego.
- Nie wiem, nie potrafię ci odpowiedzieć - odparł wprost.
Lekko drżącą ręką podał jej jeszcze mniejszy pakunek. Uśmiechnięta twarz Klaudii dała mu trochę odwagi, lecz nie dużo. Bał się i to cholernie. Dziewczyna zwinnie rozpakowała małe pudełeczko i pomału otwarła jego wieczko... Jej zdziwiony wzrok powędrował na obrońcę. Nerwowo przygryzał wargę przypatrując się jej. Kompletnie ją zatkało, nie spodziewała się takiego prezentu...
- Tomek czy to...
Chłopak wstał i usiadł za nią czule obejmując jej plecy. Teraz już odzyskał swoją odwagę, nic nie było mu straszne w tamtym momencie. Liczyła się dla niego ta chwila, która właśnie trwała. Postanowił zrobić kolejny krok w swoim życiu, i wiedział, że będzie w nim potrzebował tylko jednej osoby do szczęścia ~ szalonej szatynki o pięknych oczach. Kochanej i jedynej na całym świecie. Jego szatynki.
- Wyjdziesz za mnie? - szepnął koło jej ucha.
Jego oddech, który otulił jej szyję spowodował u niej dreszcze. Poczuł to i mocniej przytulił ją do siebie.
- Tak - powiedziała cichutko, tak że tylko on mógł to usłyszeć. Ogromny uśmiech wdarł się na jego twarz. Szybko wstał i wziął ją na ręce. Obrócił się z nią dookoła własnej osi. Był szczęśliwy i to cholernie. Złączył ich wargi w namiętnym, pełnym pożądania jak i miłości pocałunku. Wiedział, że są młodzi, ale on pragnął zrobić ten kolejny krok w swoim życiu. Nie musieli brać ze sobą ślubu, dla niego liczyło się teraz to, że ma ją... I będzie mieć na zawsze.
- Kocham cię tak cholernie mocno - sapnął tuż przy jej ustach, gdy oderwali się na chwilę aby zaczerpnąć powietrza i uspokoić swoje oddechy.
- Ja też głupku - zachichotała - Wiedział ktoś o twoim pomyśle? - zapytała spoglądając mu w oczy.
- Tylko twój tata - rzekł - Nawet Dawidowi nie powiedziałem, choć było to trudne - uśmiechnął się
- Mój tata?! Niemożliwe - powiedziała
- Możliwe - zaśmiał się - Nawet nie wiesz, jak się ucieszył. Choć z tymi dziećmi to nie żartował - dodał
- Nadal nie mogę w to uwierzyć - uśmiechnęła się. - Ale teraz zostawmy to w oddali - zaczęła zarzucając mu ręce na ramiona. Pocałowała go namiętnie. Uśmiech zagościł na jego twarzy. Wiedział, że teraz już tak będzie zawsze. Pięć sekund sprawiło, że stali się dla siebie bardzo ważni już na wiele, wiele lat.

Forever and Always ♥ 

_________________________________________________________________________________

Dwa dni zbierałam się na napisanie tego epilogu. Tak bardzo nie chciałam tego robić ;/
Miałam jeszcze kilka pomysłów na akcje, ale niestety.
Chciałabym pisać go jeszcze trochę, ale nie mogę.
Rok szkolny już za 3 dni.
Zaczynając go powiedziałam od razu, że ma być on krótki, no i niestety taki jest ;c
W roku szkolnym będę prowadziła tylko ten nowy blog o Marco.
Zaczynam Liceum, będę musiała wziąć się trochę do nauki i przyzwyczaić się do chodzenia do szkoły.
Nie ukrywam, przez połowę drugiej i całą trzecią gimnazjum miałam nauczanie indywidualne w domu i całkowicie odzwyczaiłam się od normalnego trybu lekcyjnego.
Bo w lekcje w domu przebiegają całkowicie inaczej niż normalnie.
Ale obiecuje wam, że w wakacje pojawi się jakaś historia o moim kochanym Tomeczku.
Bo po prostu pokochałam o nim pisać :D
I jak zawsze :D u mnie nie ma bloga, w którym jest brak zaręczyn hahha :D
Zawsze muszą być ^^
A wam z całego serduszka dziękuje za wszystkie komentarze, wyświetlenia i obserwacje.
Za to, że byłyście ze mną i czytałyście moje wypociny ;)
DZIĘKUJE ♥

sobota, 23 sierpnia 2014

Dziesiąty.

Minął rok od tamtego dnia, a oni byli nadal szczęśliwą parą. Kochali się wzajemnie i nie widzieli poza sobą świata. Życie Klaudii zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, ale pozostała sobą. Nie miała zamiaru się zmieniać i tak też zostało. Codziennie spędzała czas z Tomkiem jak i Dawidem. Nie wyobrażała sobie bez nich życia. Byli dla niej bardzo ważni.
- Klaudio, Angeliko Sobczyk - usłyszała za plecami roześmiany głos obrońcy - Moja ty kochana, wiesz że to już roczek - rzekł, gdy szatynka odwróciła się w jego stronę - Taki malutki roczek, ale jaki ważny i wspaniały - nadal obejmując ją w pasie podniósł swoją prawą rękę i pokazał niewielki odcinek
- Oczywiście, że wiem panie Kędziora - uśmiechnęła się szeroko - I bardzo się z tego cieszę, teraz może minąć jeszcze kilkadziesiąt takich wspaniałych lat - dodała
- Cześć gołąbeczki, wytrwałości jeszcze przez wiele lat - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Dawid, kierując się w ich stronę.
- Dzięki kochany - Klaudia przytuliła go mocno i składając czułego buziaka na jego policzku uśmiechnęła się szeroko po raz kolejny. Kownacki pożegnał się z nimi i zniknął tuż po chwili
- A ten czemu tak szybko poszedł w ogóle? - zainteresowała się
- Dlatego, że zabieram cie w pewno miejsce - uśmiechnął się radośnie - Mam dla ciebie niespodziankę - dodał po chwili - No nie patrz się tak na mnie, tylko chodź - zaśmiał się.
Na nic była jego prośba, Sobczykówna nadal stała w miejscu i patrzyła na niego jak na jakiegoś idiotę. Tomek widząc to wziął ją na ręce i przerzucił przez ramię. Na nic były jej protesty, nie miał zamiaru jej puszczać.
- Tomuś no puszczaj! - zachichotała
- O nie kochanie - powiedział uśmiechając się szeroko
- Proszę!
Chłopak westchnął cicho pod nosem, nie potrafił jej niczego odmówić, to był jego słaby punkt. Postawił ją na ziemi. Zaśmiała się i chwytając jego dłoń dała mu do zrozumienia, że jest gotowa na spacer. Dusił w sobie śmiech, i nie potrafił się nie roześmiać. Po niecałej godzinie byli już pod jej domem.
- A więc zabierz kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Porywam cię na cały weekend - rzekł uśmiechnięty od ucha do ucha. - Przyjadę po ciebie o osiemnastej - dodał całując ją czule w usta.
Dziewczyna skinęła mu potwierdzająco głową i zniknęła za drzwiami wejściowymi. Czuła, że ten dzień będzie jednym z najlepszych w jej życiu. Skocznym krokiem weszła na górę i wyciągnęła niewielką torbę z  szafki. Wrzuciła do niej kilka rzeczy i zasunęła zamek. Dokładnie zastanowiła się w myślach, czy aby na pewno wzięła wszystko, czego będzie potrzebować. Chwilę później zeszła do kuchni, gdzie urzędował pan Jarek.
- Tato...
- Wiem wszystko skarbie, Tomek poinformował mnie o tym z tygodniowym wyprzedzeniem - przerwał jej
- I ty się się zgodziłeś? - zaśmiała się - Nie wierzę - dodała
- Oczywiście, że się zgodziłem - odpowiedział - Choć...
- Jarosławie Sobczyk czy ty znów nastraszyłeś mojego chłopaka? - zapytała rozbawiona
- Tylko odrobinę - rzekł uśmiechnięty - Powiedziałem tylko, że jeśli zostanę dziadkiem to mu nogi z tego piłkarskiego tyłka powyrywam i już nie będzie mógł kopać piłki - dodał udając powagę.
- Oj tato - zachichotała - Kocham cię - cmoknęła go w policzek
- Ja ciebie też córeczko - powiedział obejmując ją swoimi ojcowskimi ramionami...


~ ~ ~ 


Chciał ten weekend spędzić razem z Klaudią. Własnie dzisiaj mijała ich rocznica. Był to dla niego bardzo ważny dzień. Wszystko miał załatwione już tydzień przed wyjazdem. Porozmawiał z panem Jarosławem, posprzątał domek w którym mieli mieszkać i kupił najpotrzebniejsze rzeczy. Miał nadzieję, że dziewczyna zapamięta ten dzień na zawsze. Kochał ją bardzo....
- I co gotowa? - uśmiechnął się słodko otwierając jej drzwi swojego samochodu.
- Tak, ale nie powiem trochę się boję - zaśmiała się - Twoje pomysły zawsze były jakieś szalone, nieprzewidywalne...
- Nie masz czego się bać kochanie - rzekł, gdy znalazł się już za kierownicą. Spojrzał na nią z uśmiechem i szybko cmoknął jej usta. Wiedział, że tym gestem doda jej choć trochę odwagi i pewności, że naprawdę nie ma czego się bać.
Odpalił silnik i ruszył z podjazdu. Czekało ich kilka godzin drogi, z jego przeliczeń wynikało, że dotrą na miejsce coś koło trzeciej w nocy. Poinformował o tym swoją dziewczynę i ruszył. Skupiony na drodze dokładnie słuchał jak i odpowiadał dziewczynie. Nawet nie zwrócił uwagi, gdy szatynka zasnęła. Uśmiechnął się spoglądając na nią. Szybko jednak wrócił wzrokiem przed siebie. Została im jeszcze godzina drogi. Godzina, która minęła bardzo szybko. Zaparkował samochód przed domem i gdy otworzył już drzwi do domku wrócił po swoją ukochaną. Ostrożnie wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Była taka słodka a zarazem bezbronna. Ucałował czule jej czoło i wyszedł cichutko z pokoju.
Sam usiadł na kanapie w niewielkim drewnianym salonie i włączył cicho telewizor. Nie był zmęczony, po wypiciu dwóch energetyków. Wiedział, że zaśnie dopiero rano.
Zmęczenie jednak dopadło go szybciej niż się spodziewał. Już po niecałych trzydziestu minutach poszedł się położyć. Zasnął również bardzo szybko. Czule obejmując szatynkę w pasie.
Słońce, które wdarło się do sypialni obudziło go już o dziewiątej. Ręką przejechał po pustym miejscu obok siebie. Przetarł zaspane oczy i wstał z łózka. Przeciągając się wyszedł z sypialni i skierował swoje kroki na ganek widząc, że jego dziewczyna tam przebywa.
- Już nie śpisz? - zapytał tuląc się do jej pleców i cmokając w szyję.
- Nie - odpowiedziała uśmiechając się lekko - Wyspałam się - dodała po chwili.
- Podoba ci się?
- Jest pięknie - powiedziała - Choć śniadanie na nas czeka...
Chwyciła jego dłoń i wrócili do środka. Ze smakiem zajadał pyszności przygotowane  przez osiemnastolatkę. Nie mógł przestać się uśmiechać.
- Zabieram cię zaraz na zwiedzanie miasteczka obok. Chociaż, że jest małe to spędzimy tam co najmniej pół dzisiejszego dnia. - rzekł spoglądając na nią.
- Zgodzę się na wszystko - odpowiedziała.
Składając krótki pocałunek na jego ustach zniknęła za drzwiami łazienki. Miasto do którego pojechali było równie przepiękne jak ich domek przy plaży. Tak jak mówił, spędzili tam pół pięknego i słonecznego dnia.

______________________________________________________________________________

Jeeju naprawdę, przepraszam was za to coś do góry.
Brak siły na cokolwiek nie pozwolił mi na nic lepszego. ;/
Aż wstyd mi za to :/
Postaram się aby kolejny był lepszy ;)
I mam nadzieję, że wybaczycie mi ten niby rozdział...

niedziela, 17 sierpnia 2014

Dziewiąty.

Nie spodziewał się nikogo, zwłaszcza o tej godzinie. Szybko przeczesał mokre jeszcze włosy i pomaszerował by je otworzyć. Zwinnie je od kluczył i nacisnął klamkę. Wschodzące na niebo słońce oślepiło go tak, że nie potrafił zobaczyć kto za nimi stał. Poczuł tylko jak osoba rzuca mu się na szyję i całuje czule w usta. Poczuł utęskniony zapach jej perfum. Kładąc dłonie na tali cofnął się kilka kroków w tył i był już w stu procentach pewny, że to Klaudia... Uśmiechnął się odwzajemniając gest. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i smakował smaku jej malinowych ust.
- Kownaś powiedział mi wszystko - powiedział cicho odrywając się na chwilę od niej.
- Co takiego? - zapytała spoglądając mu w oczy. Nie za bardzo rozumiała o co mu chodziło.
- To, że odwzajemniasz to co do ciebie czuje - rzekł.
- Miał rację - uśmiechnęła się słodko.
- Co teraz będzie?
Szatynka chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą do salonu. Za jej prośbą usiadł na kanapie a ona wgramoliła się na jego kolana. Posłała mu niepewny uśmiech. Nie wiedziała jak ma zacząć. Tomek dokładnie obserwował każdy jej ruch, gest, jak i przyjrzał się dokładnie jej twarzy. Oczekiwał na jej odpowiedź jak na jakiś wyrok. Nie wiedział czego ma się spodziewać...
- Kędi, jeśli tylko chcesz...
- Chcę, nawet nie wiesz jak bardzo - przerwał jej.
Spojrzał jej głęboko w oczy, i położył dłoń na jej rozgrzanym policzku. Delikatnie go gładził. Nie wierzył nadal, że ona tutaj jest. Zbliżył się do niej i ostrożnie musnął jej wargi. Dziewczyna pogłębiła go. Kolejny raz tego dnia uśmiechnął się. Zrozumiał, że Klaudia jest już jego i nikt jej mu nie odbierze.
- A co z Warszawą? Jak to będzie? - zapytał odgarniając kosmyk włosów za jej ucho.
- Nie wracam tam. Mama pozwoliła mi zamieszkać znów z tatą, po tym jak dowiedziała się, że zostawiałam tutaj chłopaka na którym mi cholernie zależy - uśmiechnęła się.
Nie potrafił nie odwzajemnić tego gestu. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy.
- W końcu poznam moją bratową - usłyszeli za plecami dziewczyny kobiecy głos.
Sobczykówna jak poparzona wstała z kolan Kędziory, on również wstał. Spojrzał złowrogo na siostrę.
- Co ty tutaj robisz? - sarknął w jej stronę.
- Hej, Paulina jestem - podała jej dłoń - Siostra tego debila, który od początku nie potrafił ci powiedzieć, że się w tobie zabujał - uśmiechnęła się.
- Klaudia, miło poznać - uścisnęła kulturalnie jej rękę i cicho się zaśmiała.
- Mi też - odparła - A do twojej wiadomości ciołku jeden pisałam ci wczoraj, że wpadnę na ploteczki z wakacji...
- Telefon mi padł i nie naładowałem go jeszcze. - westchnął karcąc się myślach.
Delikatnie objął szatynkę w pasie czym wywołał u Pauli uśmiech na twarzy. Panna Kędziora w końcu zobaczyła swojego brata naprawdę szczęśliwego. Usiadła razem z Klaudią w salonie, po chwili pijąc zimny sok, który przyniósł im chłopak.
- Serio, nie wiem jak mogłeś tak długo zwlekać z powiedzeniem jej prawdy - powiedziała spoglądając na dwójkę siedzącą naprzeciwko niej. - Nie dosyć że urocza to jeszcze miła - posłała jej uśmiech, policzki Klaudii przybrały czerwonego koloru, ale odwzajemniła gest.
- Teraz zaczniesz mnie tak dręczyć mam rację? - zapytał wzdychając cicho.
- Tak, bo tego naprawdę nie rozumiem - sarknęła - Klaudia nawet nie wiesz jaki on jest głupi - dodała. Tomasz przewrócił bezradnie oczami, a dziewczyna siedząca obok niego zareagowała cichym śmiechem - Mówię serio, siedział w domu cały czas o tobie myśląc. Bał się cię zaprosić na Facebooku, a pewnie codziennie był na twoim profilu - zarechotała.
- Paula...


~ ~ ~ 


Nie wiedziała dlaczego tak zrobiła. Emocje wzięły górę i po prostu musiała wtedy go pocałować. Tak bardzo tego pragnęła. Cieszyła się, że wyjaśnili sobie wszystko i powiedzieli to, czego oboje się bali. Jego siostra była przemiłą osobą. Polubiła ją od razu. Charakterem może była inna, ale z wyglądu przypominała damską wersje Tomka, te same oczy, nos... Choć usta miała trochę mniejsze...
- Czego ja tutaj się dowiaduje - zaśmiała się spoglądając na Kędiego, który wyglądał dosłownie jak burak.
- Nie mówił ci, oj biedny przepraszam - Paulina uśmiechnęła się do swojego brata.
- Wiesz siostra, kiedyś cię uduszę pamiętaj - syknął w uśmiechem w jej stronę.
Klaudia pewnie złapała jego dłoń i splotła ich dłonie. Sprawiła, że obrońca przestał się wstydzić za jego zachowanie.
- Mam nadzieję, że to coś poważnego między wami - palnęła spoglądając to na brata to na jego dziewczynę.
Oboje spojrzeli na siebie, nie wiedząc co odpowiedzieć. W sumie Klaudia nie wiedziała czy można nazwać ich parą. Ustalili tylko, że chcą ale...
- Bardzo poważnego - Tomek zabrał głos widząc zmieszaną minę szatynki.
Tymi słowami dał Sobczykównej do zrozumienia, że naprawdę pragnie z nią być tak jak ona z nim. Cmoknął ją czule w policzek.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Tylko nie zepsuj tego bracie, bo już pokochałam Klaudię i chcę ją widzieć przy ołtarzu razem z tobą...
Paulina była bardzo szczerą jak i radosną osobą. Więc oboje nie zdziwili się widząc uśmiech na jej twarzy, lecz słowa przez nią wypowiadane trochę ich zmieszały. Dopiero co powiedzieli sobie to co czują a ona chciałaby, żeby brali ślub. Tomasz po chwili wybuchł wielkim śmiechem.
- Ty czasami jak coś walniesz Paula - powiedział - Choć za żadne skarby nie pozwolę jej już odejść, to ci mogę potwierdzić - dodał.
Klaudia przytuliła się do niego mocno. Nie miała zamiaru odchodzić, chciała być już tutaj na zawsze. To było jej miasto, jej prawdziwy dom. A on sprawił, że naprawdę była szczęśliwa.
- Dobra, nie będę wam przeszkadzać - powiedziała
- Przecież nie przeszkadzasz - Sobczykówna zabrała głos.
- Cześć - cmoknęła brata w policzek, tak samo jak jego dziewczynę.
Zanim zdążyli jej odpowiedzieć zniknęła już za drzwiami wejściowymi. Szatynka od razu wpiła sie w usta piłkarza.
- To za co? - zapytał wyszczerzony od ucha do ucha.
- Tak po prostu - odpowiedziała przejeżdżając dłonią po jego policzku.
Jego hipnotyzujące oczy spoglądały wprost w jej. Rozpływała się pod tym spojrzeniem.
- Tak po prostu? - zaśmiał się chicho skradając z jej ust pocałunek. - Ten też taki był - rzekł czym wywołał śmiech u siedemnastolatki. Nigdy nie czuła się tak jak w tamtym momencie. Po raz pierwszy się zakochała i wpadła po uszy. Wtuliła się mocno w jego ciało. Wsłuchiwała się w równomierne bicie jego serca, i wdychała zapach jego perfum. Musiała to powiedzieć, to czego jeszcze od niej nie usłyszał...
- Kocham cię - szepnęła.
Jego mięśnie momentalnie się napięły, a serce przyśpieszyło swoje bicie. Nie oczekiwała odpowiedzi bo doskonale ją znała. Znała słowa liściku na pamięć.
- Ja ciebie też - powiedział cicho...

____________________________________________________________________________

No to Jagoda się rozmarzyła XD i daje wam tak bardzo bajkowodziwny rozdział ahah :D
Ale są razem <3

piątek, 15 sierpnia 2014

Ósmy.

Zdenerwowana przecierała swoje dłonie. Spoglądała na dzwonek, lecz bała się zadzwonić. Nie chciała go skrzywdzić, ale nie potrafiła tak żyć. Policzyła do pięciu zamykając swoje oczy. Odetchnęła głośno i szybkim ruchem nacisnęła dzwonek. Słyszała głośne kroki z góry, wiedziała, że jest w domu. Widziała jak wrócił z treningu. Przywitał ją szerokim uśmiechem, którego nie potrafiła odwzajemnić...
- Stało się coś? - zapytał spoglądając jej w oczy.
- Nie... - zaczęła - W sumie to tak.. Możemy pogadać?
- Pewnie, wchodź - przesunął się odrobinę w drzwiach.
- Nie tutaj - powiedziała cicho - Przejdźmy się...
- Dobra, założę buty i już do ciebie wracam - posłał jej uśmiech i zniknął za drzwiami. Czuła jak jej ręce zaczynają drżeć. Z pewnością nie z zimna, zwłaszcza gdy było lato. Bała się, po raz pierwszy czekała ją taka rozmowa, a ona nie wiedziała jak ją zacząć.
- Możemy iść - oznajmił zakładając przeciwsłoneczne okulary.
Chciał złapać jej dłoń, lecz szybko ją odsunęła. Zdziwił się i to bardzo. Poczuli oboje, że między nimi pojawił się jakiś mur, a niezręczność wzrosła do największego poziomu. Maszerowali w ciszy, żadne z nich nie potrafiło się odezwać. Usiedli na jednej z ławek w parku. Mieli szczęście, że byli sami. Klaudia nie chciała by ktokolwiek słyszał ich rozmowę.
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać? - zapytał przypatrując się jej dokładnie, widział jak się denerwuje.
- Bartek wyjeżdżam... - pisnęła cicho.
Oczy chłopaka urosły dwukrotnie, nie chciał do tego dopuścić, nie mógł jej stracić. Wiedział tylko jedno, że jest na straconej pozycji. Ona nigdy nie patrzyła na niego jak na chłopaka tylko przyjaciela...
- Do Tomka? - zapytał smutno
- Tak, ale nie tylko do niego - odparła - Słuchaj, jeśli dawałam ci jakieś nadzieję to przepraszam, ale jesteś moim przyjacielem i...
- Wiem - posłał jej lekki uśmiech - Jeśli z nim będziesz szczęśliwa wtedy i ja też będę wiesz - powiedział.
- Dziękuje - przytuliła się do niego.
- Mam tylko jedną prośbę - spojrzał jej w oczy - Pocałuj mnie.
Zdziwienie na twarzy Klaudii wzrosło, ale zrobiła to. Całował ją namiętnie, lecz delikatnie. Nie mógł posunąć się dalej i bardzo się przed tym powstrzymywał.
- Muszę lecieć - szepnęła osuwając się od niego. - A ty przyjrzyj się uważnie Marcelinie - uśmiechnęła się.
Szybko cmoknęła go jeszcze raz w usta i przytuliła mocno, co wywołało u niego szeroki uśmiech...
Siedziała zniecierpliwiona w samochodzie. Chciała być już w Poznaniu, pojechać do niego i powiedzieć jak strasznie go kocha. Codziennie przed snem czytała jego list. Może to i dla wielu ludzi było głupie, ale ona nie potrafiła inaczej. Te słowa były dla niej jak kołysanka, bez przeczytania ich nie potrafiła zasnąć. Pisnęła radośnie widząc znak z napisem Poznań, który w mgnieniu oka minęli. Wywołała tym radosny śmiech swojego taty. Szybko cmoknęła go w policzek szepcząc tu jest mój dom.
Gdy tylko pan Jarek zaparkował auto na podjeździe siedemnastolatka wyskoczyła z niego jak poparzona. Szybko pobiegła do środka wpadając do swojego pokoju. Z ogromnym uśmiechem na twarzy przeczytała smsa z adresem Tomasza, który przysłał jej Dawid. Było już bardzo późno i choć miała ogromną ochotę się do niego wybrać ostatecznie zrezygnowała. Postanowiła wybrać się tam jutro. Dwie godziny spędziła ze swoim tatą, oglądając jakiś horror i zajadając się popcornem. Panu Jarkowi jak i Klaudii brakowało tego jak spędzali razem noce, więc postanowili to nadrobić...


~ ~ ~ 


Pobyt na wakacjach był dla niego utęsknionym urlopem i choć miał wypocząć i spędzić miły czas z Adamem jak i Przemkiem cały czas myślał o szatynce. Chciałby choć na chwilę przestać, ale nie potrafił. Klaudia zajmowała jego głowę od samego rana do wieczora. Nawet we śnie. Dziwnie się z tym czuł....
- No Adaś, trzeba było go nie brać - zaśmiał się Przemek spoglądając na Kędziorę.
- Właśnie widzę - uśmiechnął się - Oj Tomcio, co ta laska z tobą zrobiła!
- Sam nie wiem - pisnął - Dobrze, że jutro wracamy, ja muszę tam pojechać i się z nią zobaczyć. Nie wytrzymam już - jęknął.
Mówił prawdę nie wytrzymywał już. Pragnął ją ujrzeć, i mimo wszystko porozmawiać. Kolejny dzień nastał bardzo szybko. Obudził się z ogromnym uśmiechem na twarzy. W końcu wracali. Ostatni raz poszli na obiad i taksówka zawiozła ich wprost na lotnisko. Czuł dziwne ukłucie w sercu. Tak jakby coś za chwilę miało się stać, ale odrzucił od siebie tą myśl. Zajęli swoje miejsca w samolocie. Odwrócił swoją głowę w stronę okna i uważnie obserwował jak startują. Już za pięć godzin będzie w Poznaniu, a już jutro pojedzie do niej do Warszawy i spotka się z nią.
Obudził go mocny cios w policzek, podskoczył przerażony a po chwili ujrzał roześmianą twarz Przemka przed oczami.
- Idiota - skwitował - Odwala ci? - zapytał.
- Nie po prostu zasnąłeś a zaraz lądujemy - oznajmi.
- To dlatego strzeliłeś mi w twarz, zamiast kulturalnie potrząsnąć w ramię - pokręcił bezradnie głową
- Paróóówy! - krzyknął Adam na cały samolot.
Wzrok każdego z pasażerów powędrował na tą trójkę. Tomek przykrył swoją głowę poduszką. Miał bardzo głupich przyjaciół, bardzo, bardzo głupich...
- Wreszcie Poznań - pisnął radośnie Przemysław.
- Tak, nareszcie - uśmiechnął się promiennie Tomek.
Już jutro ją zobaczy, tak bardzo się cieszył. Gdy odebrał swoją walizkę ruszył w kierunku domu. Zmęczony zmieniał biegi w swoim samochodzie. Gdy tylko dotarł do domu od razu wskoczył pod prysznic. Jego łóżko bardzo się za nim stęskniło więc od razu wskoczył pod ciepłą kołdrę i odpłynął w krainę Morfeusza.
Poranek kolejnego dnia przywitał go ogromnym słońcem. Co spowodowało u niego wielki uśmiech na twarzy. Uwielbiał, gdy było ciepło. Przeciągnął się i przetarł swoje zaspane oczy. Poranny prysznic dał mu ukojenie. Ledwo wyszedł z łazienki, a usłyszał dzwonek do drzwi.
Zdziwiony poszedł otworzyć...

____________________________________________________________________________

Przemo i Adaś tacy radośni i wyjaśnię, oni nie są piłkarzami. ;)
Mam nadzieję, że się podoba bo mi znów nie XD

niedziela, 10 sierpnia 2014

Siódmy.

Niecierpliwił się, za żadne skarby nie wiedział czy paczka już doszła do szatynki czy też nie. Nie miał żadnego kontaktu z Dawidem. Kownacki wyjechał na wakacje do Grecji, więc Tomek postanowił nie zawracać mu głowy. Westchnął cicho po raz kolejny, spojrzał na ekran telewizora, ale całkowicie miał gdzieś to, co w nim leci. Dręczyła go sprawa z Klaudią. Za wszelką cenę chciał dowiedzieć się, czy dostała jego list. Chciał dowiedzieć się czy czyje to samo, a może jednak go wyśmiała.
- Kędi ty jeszcze nie spakowany? - zaśmiał się Przemek, który postanowił go odwiedzić.
- No jak widać nie - odparł posyłając kumplowi krzywy uśmiech.
- Stary co się dzieje? - zapytał przyglądając mu się uważnie. - Wiesz, że mi zawsze możesz wszystko powiedzieć. - dodał 
- Wiem Przemo - rzekł - Zastanawiam się czy nie zrobiłem największej głupoty w swoim życiu...
- Dlaczego?
- Kownaś ma przyjaciółkę, przepiękną Klaudię. Mówię ci stary wygląda jak anioł. Zakochałem się w niej jak jakiś szczeniak. Nawet nie miałem szansy z nią długo porozmawiać. Chciałem to zrobić na bankiecie, lecz nie przyszła. Jej mama przeprowadziła się do Warszawy i zabrała ją ze sobą. Chciała moją koszulkę z autografem do swojego pokoju w Warszawie. Wiesz jak się ucieszyłem...
- Nie wierzę, ty naprawdę się zakochałeś - uśmiechnął. - Ale dlaczego niby popełniłeś największy błąd w swoim życiu? - zainteresował się
- Napisałem jej w liście, że ją kocham - spojrzał na kolegę...
- No to grubo stary - wypuścił powietrze z płuc - I co dostałeś jaki odzew od niej czy jak?
- Nie - odpowiedział.
Trochę mu ulżyło, gdy wygadał się Przemkowi. Potrzebował tego, a Teodorczykowi wolał nie zdradzać tego. Choć był jego przyjacielem to wiedział jaką gadułą jest Łukasz. Dawidowi nawet nie chciałby się zwierzyć z tego, ze zakochał się w jego najlepszej przyjaciółce.
- Będę się zbierał - oznajmił - Wiesz co - dodał z korytarza - Ja bym walczył - wychylił swoją głowę i posyłając Kędziorze uśmiech wyszedł z jego domu.
Tomek spoglądał na miejsce w którym jeszcze przed chwilą widniała twarz Przemka. Nie miał pojęcia co robić. Chciałby walczyć, ale czy ma po co?. Nie chciał się wygłupić.
- Stary do cholery ja wiem wszystko! - usłyszał zdenerwowany głos Kownackiego w słuchawce swojego telefonu.
- O czym ty mówisz? - zapytał zdziwiony.
- Dobra nie będę owijał w bawełnę - powiedział - Kochasz Klaudie tak? To do cholery walcz o nią!.
- Ale Kownaś...
- Nie ma żadnego ale człowieku! Widziałem jak na nią spoglądałeś, jak ucieszyłeś się, że chciała twoją koszulkę. Myślisz, że jestem ślepy? - bąknął
- Nie chce się wygłupić - odpowiedział.- Nie chce by się ze mnie śmiali, jak mnie oleje...
- To mogą się z ciebie śmiać idioto, bo ona cie kocha! - rzekł - Kocha cię rozumiesz?! K O C H A - przeliterował ostatnie słowa. A oczy Tomka powiększyły się do większości pięciozłotówek...


- * * * -


Nie spotykała się z Bartkiem przez dłuższy czas. Nie miała ochoty i nie chciała. Słowa siostry dały jej dość dużo do zrozumienia. Z niecierpliwością czekała na przesyłkę od Tomka. Koszulka Dawida już dawno przyszła. Zaczynała się martwić, że zgubiła się podczas przewozu... Jej kontakt z mamą z każdym dniem się polepszał, lecz nie był taki jak kiedyś. Pani Anna po rozmowie ze swoją najmłodszą córką zrozumiała, że popełniła ogromny błąd zabierając Klaudię tutaj. Gdy dowiedziała się, że szatynka zostawiła chłopaka, którego kochała w Poznaniu, chciała to jak najszybciej naprawić, lecz najpierw chciała chwile poczekać...
- Klauuuudyna! - wycie Laury z salonu słychać pewnie było w całej okolicy.
- Co się drzesz?! - warknęła średnia Sobczykówna schodząc po schodach.
- Paczka do ciebie przyszła - powiedziała uśmiechnięta
Szatynka wyszczerzyła się jak mysz do sera i dosłownie wyrywając paczkę z rąk młodszej siostry pobiegła do swojego pokoju. Szybko prze kluczyła drzwi i usiadła na łóżku. Zwinnie rozcięła nożyczkami taśmę i wyciągnęła średniej wielkości niebieskie pudełeczko. Zdziwiła się i to bardzo, ale w tamtym momencie ciekawość i emocje wzięły siłę i czym prędzej otworzyła jego wieczko. Pierwsze co wpadło w jej oczy to niewielka biała koperta. Odłożyła ją na bok i wyciągnęła koszulkę. Pachniała jego perfumami, tymi samymi co miał na świętowaniu mistrzostwa na starym rynku. Wciągnęła ten zapach do swoich płuc rozkoszując się nim. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej widząc podpis który na niej widniał. Dla przepięknej Klaudii ♥ Tomasz Kędziora 4....
Nie wiedziała dlaczego, ale tak po prostu zaczęła płakać. Nachodził ją w snach, pragnęła poczuć smak jego pełnych ust. Chciałaby wpatrywać się godzinami w jego oczy...
Ocknęła się po dłuższej chwili przypominając sobie o białej kopercie, która znajdowała się w środku. Niepewnie wzięła ją do ręki i rozcięła miejsce zaklejenia. Ostrożnie wyciągnęła białą kartkę z środka.
Kochana Klaudio...

Nie chcę abyś śmiała się ze mnie, ale nic nie potrafię Ci tutaj więcej napisać...
Niż to, że Cię kocham. Kocham cię cholernie...

Całuje Tomek ♥

Przeczytała te słowa mnóstwo razy, nie potrafiła w to uwierzyć... On naprawdę odwzajemniał jej uczucia. Szybko wyciągnęła swoje walizki z szafy i wrzuciła do nich swoje wszystkie rzeczy. Miała ogromne szczęście, że firma, która miała przywieść ich rzeczy z Poznania zmieniła termin przewozu...
- Wyjeżdżam do taty - zaczęła podczas kolacji. Niepewnie spojrzała na swoją rodzicielkę. - Zamieszkam z tatą...
- Klaudia - zaczęła pani Anna. - Rozmawiałam z Laurą i ona powiedziała mi, ze był pewien chłopak. Bardzo chciałabym abyś była szczęśliwa, a jeśli z nim właśnie masz być, to ja nie mogę stać na waszej drodze. Jedź, walcz o niego. Tata bardzo się ucieszył, że chcesz być z nim...
- Kocham cię - powiedziała przytulając się do niej..
- Ja ciebie też kochanie....

_________________________________________________________________________________

Miał być lepszy a jest totalną kichą... przepraszam ;)

sobota, 2 sierpnia 2014

Szósty.

Od samego ranka miała bardzo dobry humor, a był taki tylko i wyłącznie dzięki Bartkowi. Rozmawiali na balkonach do później godziny. Żadne z nich nie chciało kończyć pogawędki, ale w końcu musieli. Uśmiech od razu wkradł się na jej twarz przypominając sobie wczorajszy dzień. Stojąc przed szafą przeczesała swoje długie brązowe włosy dłonią. Odświeżona, lekko umalowana zeszła do kuchni, gdzie urzędowała jej siostra.
- Co się tak gapisz na mnie? - zapytała siadając z miską płatków do stołu.
- Coś dziwnie się szczerzysz od samego rana. Wczoraj po południu byłaś obrażona na cały świat a teraz jesteś radosna - odpowiedziała.
- Jak będziesz starsza to zrozumiesz - spojrzała na nią.
- Czy Bartek ma coś wspólnego? - zapytała nagle - Klaudia, tak wiem mam dopiero te głupie dziesięć lat, ale naoglądałam się dużo filmów. Ty przecież kochasz tego piłkarza Kędziorę. Czemu nie walczysz? - rzekła.
Oczy Klaudii powiększyły się na wielkość pięciozłotówek. Mało co nie zachłysnęła się jedzeniem. Zdziwiona patrzyła na siostrę. Nie wiedziała skąd Laura wie, że kocha Tomka. Nikomu tego nie powiedziała, cały czas trzymała to w sobie. Nawet nie napisała tego w pamiętniku, bo wiedziała, że jej siostra może to przeczytać..
- Skąd...
- Zauważyłam to już podczas naszych zakupów w Poznaniu - przerwała jej. - Poproś Dawida o jego numer, cokolwiek. Walczy się o miłość prawda?
- No tak, ale... - odparła - Nie o taką młoda. Zakochałam się jak głupia smarkula. On nigdy nie zwróci na mnie uwagi, więc odpuściłam. I daj sobie spokój z tym całym gadaniem bo tak nie wiesz co to jest miłość siostra. Jesteś na mała - rzuciła i ruszyła do swojego pokoju.
Zamykając za sobą drzwi, przymknęła oczy i osunęła się po nich na podłogę. Zastanawiała się nad słowami swojej siostry. W pewnym sensie może i miała rację, ale dla Klaudii to nie miało sensu. On był w Poznaniu, ona w Warszawie.
- Hej kruszynko! - radosny głos Dawida w słuchawce telefonu sprawił, że lekki uśmiech wkradł się na jej twarz.
- Cześć Kownaś - odpowiedziała starając się, aby jej głos brzmiał normalnie.
- Koszulki wysłane, więc powinny dojść w ciągu kilku dni. Nie martw się są obydwie - powiedział.
- Dziękuje ci, jesteś kochany - odparła uśmiechając się szczerze.
- Klaudia ale mam pytanie - zaczął
Wyczuła tą nerwowość i niepewność w jego głosie. Znała go za dobrze. Spodziewała się każdego pytania, lecz nie tego...
- Dlaczego chciałaś koszulkę Kędiego?
- No... bo.. em... - jąkała się - Tak po prostu - palnęła.
- A mi się zdaję, że tutaj chodzi o coś innego - rzekł poważnie - I to nie tylko z twojej strony...
- Co masz na myśli? - zapytała skubiąc jedną ręką nerwowo koniec swojego sweterka.
- Tomek znaczy dla ciebie więcej niż zwykły znajomy tak? mam rację?
- Dawid....
- Kędi to świetny chłopak, przyjaciel... Na twoim miejscu bym walczył. A teraz przepraszam muszę lecieć - rzekł szybko i rozłączył się.
Wzrok dziewczyny powędrował na niewidoczny punkt na ścianie. Nie wiedziała co ma robić. Szczerze wątpiła w tą miłość. Jęknęła bezradnie i uderzyła pięściami o podłogę.


~ ~ ~ 


Wściekłość to właśnie ona panowała w jego organizmie od kiedy wstał. Bezczelne zachowanie Agaty zdenerwowało go bardzo mocno. Nie chciał jej znać, ale ona nie doprowadzała do siebie tej wiadomości. Trochę się rozchmurzył, jak razem z Dawidem poszedł na pocztę wysłać paczkę dla Klaudii. Miał nadzieję, że go nie wyśmieje. Nie mógł na to nic poradzić.
- Dzięki stary, to było dla niej ważne - rzekł w pewnym momencie Kownaś.
- Nie ma sprawy, dla mnie to jest bardzo miłe, że chciała akurat moją koszulkę - posłał mu uśmiech, lecz po chwili znów powrócił wzrokiem na ulicę.
- Jedziesz do mnie czy zawieźć cię do domu? - zapytał przerzucając bieg
- Do domu, jeśli możesz - opowiedział - Obiecałem Julce, że spędzę z nią trochę czasu. A wiesz jak to jest, jeśli coś się obieca siostrze - zaśmiał się.
- Niestety wiem - rzekł uśmiechnięty - Choć Julka jest bardzo wspaniałą dziewczynką - dodał.
- Na razie - odparł roześmiany Kownacki. Tomek w tamtym momencie przyznał mu wiele racji. Julia miała dopiero pięć lat więc jeszcze była słodką, małą siostrzyczką jego przyjaciela. Gdy dorośnie pewnie będzie miała swój charakterek tak jak Dawid.
- Proszę - rzekł zatrzymując się przy mieszkaniu kolegi.
- Dzięki wielkie - Kownaś podał mu dłoń i ruszył w kierunku domu.
Jechał wprost do domu, chciał spędzić trochę czasu w samotności, bez kogokolwiek. Tylko on, muzyka i jego myśli, które nie dawały mu spokoju. Przeklnął siarczyście, wjeżdżając na podjazd swojego domu. Wolał każdego spotkać niż ją. Trzasnął drzwiami swojego samochodu i zamknął drzwi. Spojrzał na nią pełnym nienawiści wzrokiem.
- Po jaką cholerę tutaj znów przyszłaś - warknął wściekły w jej stronę.
- Pogadamy? - zapytała.
- Zniknij w końcu z mojego życia kobieto! nie chcę cię znać zrozum w końcu - syknął - Mam inną rozumiesz  - zmyślił.
- Jak... Jak to inną? - pisnęła.
- Normalnie, nie kocham cię powiedziałem ci to już wczoraj - rzekł - I nie masz co liczyć, że do ciebie wrócę. Nawet jeśli nie miałbym jej, to w życiu bym już z tobą nie był. A teraz ŻEGNAM! - zakończył.
Wszedł do środka zamykając jej drzwi przed nosem. Sam nie wiedział, dlaczego tak powiedział. Może z tego powodu, że chciałby ją mieć a najbardziej pragnął aby jego dziewczyną była Klaudia....

_____________________________________________________________________________

Nie miałam całkowicie pomysłu na ten rozdział. Za co przepraszam ;)
I oczywiście postaram się aby siódemka była lepsza. 
A tam zacznie się pomału coś dziać ;)
Więcej nie zdradzam :D

niedziela, 27 lipca 2014

Piąty.

Dzień ostatniego już w tym sezonie meczu Lecha Poznań. To właśnie dziś kończyła się ekstraklasa. Mecz pomiędzy Kolejorzem a Bydgoskim Zawiszą rozgrywany przy Bułgarskiej. Już nie mógł się doczekać, miał ogromną nadzieję, że szatynka będzie ich oglądać. Chciał, możne nawet pragnął strzelić gola i chciał zadedykować go jej tak jak Kownaś w decydującym meczu z Legią, w którym było już wiadomo, kto będzie mistrzem. Obdarzył ją prawdziwym uczuciem i często się zastanawiał czy to aby nie był błąd. Gdy ona wyjechała serce jego rozpadło się na miliony kawałeczków. I nie potrafił złożyć go od nowa.
- Siema - usłyszał głos Dawida za swoimi plecami, gdy wyciągał getry ze swojej szafki.
- A cześć - obrócił się w jego stronę i przybił piątkę.
- Mam do ciebie sprawę - zaczął spoglądając na niego.
- Wal śmiało - Kędi posłał mu zachęcający uśmiech.
- Podarujesz Klaudii swoją koszulkę z podpisem? - zapytał
- Moją? - zdziwił się, ale jego serce momentalnie przyśpieszyło swoje bicie a radość rozpłynęła się po całym ciele - Pewnie, z wielką chęcią. - odparł wyszczerzony od ucha do ucha
Kownacki uśmiechnął się lekko do niego i poszedł na swoje miejsce. Przyglądał się mu przez cały czas. Jego zachowanie wydawało mu się trochę dziwne. Zaczął coś podejrzewać, lecz od razu odgonił od siebie te myśli...
Tomek skupił się na meczu tak bardzo jak tylko mógł. Chciał strzelić tego gola, a nawet i pragnął. Podczas rzutów wolnych w pobliżu pola karnego jak i rożnych był jako pierwszy na szesnastce i gotowy czekał na dośrodkowanie. Włączał się do akcji ofensywnych wchodząc jak rasowy napastnik w pole karne. Tylko piłka za żadne skarby nie chciała zatrzepotać w siatce tak jak zrobiła to gdy strzelał Teodorczyk lub Hamalainen. Końcowy gwizdek sprawił, że odpuścił. Był zły, nie na kolegów, nie na trenera, a przede wszystkim nie był zły na siebie. Robił wszystko co w jego mocy aby strzelić tą bramkę. Mimo, iż Lech wygrał z Zawiszą dwa do zera nie chciał świętować z kolegami. Tuż po meczu, zamiast iść z nimi do klubu poszedł do domu. Powiedział przyjaciołom, że jest zmęczony i nie ma wcale ochoty na imprezy. Uprzedził wcześniej Kownasia, że jutro się spotkają i da mu obiecaną koszulkę.
Gdy doszedł do domu od razu skierował się do kuchni by ugasić swoje pragnienie. Zimna kąpiel sprawiła, że poczuł się troszkę lepiej. Wyciągnął z szafy średniej wielkości błękitne pudełko z kokardą na jego wieczku. Zwinnym ruchem podpisał swój meczowy trykot. Wyciągnął z notesu kartkę i chciał napisać list. Wstęp był łatwy.. Kochana Klaudio... Lecz reszty nie potrafił już dopisać. Wokół niego leżało chyba z dwadzieścia pogniecionych w kulkę kartek. W końcu napisał, słowa same lały mu się na papier. Pisał od serca. Nie przejmował się, że może wyjść na idiotę lub coś innego. Wszystko włożył ładnie do pudełka, które kolejno włożył do wielkiego pudła. Zakleił je taśmą i przylepił odpowiednią ilość znaczków. Nie chciał by Dawid dowiedział się o wszystkim, więc postanowił wysłać jej osobno. Jutro poprosi Kownackiego o adres i wszystko wyśle. Jęknął cicho, gdy ktoś natarczywie dzwonił do jego drzwi.
- Czego tutaj chcesz? - warknął zły lustrując twarz dziewczyny.
- Mamy chyba coś do wyjaśnienia - powiedziała a jej piskliwy głos roznosił się w jego głosie echem.
- Raczej nie - syknął - A teraz możesz już spadać - rzekł wskazując jej ręką kierunek w stronę furtki.
- Nie wyjdę stąd dopóki nie pogadamy - odpowiedziała - To nie moja wina...
- Oczywiście, że nie twoja - prychnął - Aniołków z nieba tak? - podniósł głos.
- Daj spokój...
- To ty mi daj w końcu święty spokój Agata. Nasz związek dla mnie nie istniał. Dobrze, że nikt o nim nie wiedział. Ty dla mnie nie istniejesz. Nie chcę cię znać! - wyrzucił jej prosto w twarz.
Nie mogąc jej dłużej słuchać, zamknął jej drzwi pod nosem. Blondynka nie dawała mu spokoju, przez kolejne pół godziny cały czas dzwoniła dzwonkiem. Tomek w tamtym momencie w duchu dziękował, że istnieje takie coś jak słuchawki i całkowicie mógł skupić się na muzyce, która z nich płynęła...


~ ~ ~ 


Z niecierpliwością czekała na mecz. Tak bardzo chciała zobaczyć Dawida jak i Tomka w akcji. Ucieszyła się gdy Lech pokonał Zawiszę, a ona z dumą mogła wypomnieć Bartkowi porażkę Legii z Górnikiem. Przez trzy dni codziennie widywali się na balkonie. Dużo rozmawiali, lecz zawsze wypominali sobie to, że obydwoje kibicują dwóm wrogim klubom.
- Co robisz? - uśmiechnięta Laura rzuciła się tuż obok niej na kanapie.
- Czekam na film - odparła krótko nawet nie spoglądając na siostrę.
- Może pogadałabyś z mamą? - zaproponowała - Ranisz ją - dodała po chwili.
- Ja ją ranię tak? - zirytowała się - Kto kazał mi tak nagle rzucić wszystko i wyprowadzić się to tego zasranego miasta. - warknęła.
- Ona chciała dla nas dobrze - powiedziała
- Chyba dla ciebie młoda, na pewno nie dla mnie - rzekła - Mogłam przecież zostać z tatą, miałabym Dawida przy sobie. Byłabym szczęśliwa, a tutaj nie jestem. Zostawiłam w Poznaniu chłopaka w którym się zakochałam i teraz nic z tego nie wyjdzie. Bo nasza kochana mamusia musiała wszystko zniszczyć. - wyrzuciła z siebie - Tak w ogóle co ty możesz o tym wiedzieć... - bąknęła.
Wyminęła siostrę i poszła wprost do swojego pokoju. Szybko zmieniła bluzę i założyła buty. Przerzucając przez ramię torebkę wyszła z mieszkania. Na dworze było dość chłodno. Chodziła bezczynnie przez miasto. Nie wiedziała gdzie jest, nie znała tutaj niczego.
- Hej - nie wiedziała nawet kiedy uśmiechnięta twarz Bartka wyrosła tuż przed nią.
- Cześć - odparła szorstko
- Ouuu ktoś tutaj ma zły humor - rzekł - Wiem jak na to poradzić, chodź - chwycił jej dłoń.
Na nic były jej protesty, gdy chciała się wyrwać uścisk bruneta na jej dłoni stawał się silniejszy. A gdy splótł ich dłonie jej zdenerwowanie osiągnęło największy poziom.
- Zoo? - powiedziała spoglądając na niego jak na idiotę.
- Każdy lubi popatrzeć na słodziutkie zwierzątka - poprawił swoje pilotki na nosie. - No chodź będzie fajnie! - posłał jej zachęcający uśmiech.
Jej ciche westchnięcie odczytał jako zgodę. Nadal trzymając ją za rękę prowadził przez uliczki odwiedzając kolejno wybiegi z przeróżnymi zwierzakami. Z każdą minutą jej humor zaczął się poprawiać, a uśmiech wkradał się na usta.
- Patrz małpy! - pisnął radośnie na co szatynka zareagowała siarczystym śmiechem.
- To goryle panie małpo - rzekła nie mogąc się przestać śmiać.
- To goryle panie małpo - zaczął ją przedrzeźniać. - Idziemy dalej? - zaproponował.
Klaudia skinęła mu potwierdzająco głową. Skupiając się zupełnie na oglądaniu zwierząt całkowicie zapomniała, że przez cały czas Kalinkowski trzymał kurczowo jej dłoń. Ich spojrzenia się skrzyżowały, gdy podniosła wzrok z ich rąk. Uśmiechnął się niepewnie i trochę skrępowany, lecz gdy odwzajemniła jego gest to uczucie przerażenia po prostu się z niego ulotniło. Zwinnym ruchem ściągnęła z jego oczu okulary i założyła sobie.
- No ej... - jęknął - Przyznam ładnie ci w nich - dodał po chwili.
- Teraz ci ich już nie oddam - powiedziała uśmiechając się szeroko.
Idąc tuż obok niej kątem oka cały czas się jej przyglądał. Gdy miał na nosie swoje pilotki nie było tego widać, lecz gdy mu je zabrała od razu przyłapała go na tym. Zrobił już kolejny krok, mógł potrzymać ją za rękę....

________________________________________________________________________________

Piątka leci do was ;) 
Kto przeczyta zostawi dla mnie komentarz? może być nawet zwykła kropka.
Będę ogromnie wdzięczna ♥
A za błędy przepraszam ;)

niedziela, 20 lipca 2014

Czwarty.

Gdy otworzyła swoje oczy, od razu spojrzała na zegarek w swoim telefonie. Trzecia piętnaście. Westchnęła głośno i przewróciła się na drugi bok. Przez kolejną godzinę wierciła się na łóżku nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca. Zrezygnowana wstała i ubrała swoją bluzę. Wyszła na balkon, musiała pooddychać trochę świeżym powietrzem. Ciszę, która o dziwo tam panowała przerywały jedynie psy z oddali.
Przeczesała swoje włosy dłonią opierając się dłońmi o barierkę. Spoglądała wprost przed siebie. Nadal nie oswoiła się z myślą, że jest w Warszawie. Chciałaby wrócić do Poznania, lecz nie miała jak. Usiadła na podłodze i wyciągając komórkę z kieszeni bluzy wybrała numer do Dawida.
- Cześć, nie obudziłam cię? - zapytała
- Ty możesz dzwonić o każdej porze - rzekł zaspanym głosem.
- Dziwnie się tutaj czuje - westchnęła - Chciałabym wrócić...
- Wiesz, że to niemożliwe - odparł smutno
- Wiem - powiedziała - Choć nie chcę, muszę wytrzymać tutaj ten jeden rok. Gdy skończę osiemnastkę, już mnie tutaj nie będzie - dodała
Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku. Minęło zaledwie kilkanaście godzin od jej wyjazdu ona strasznie za nim tęskniła. Chciała w tamtym momencie się do niego przytulić, lecz nie miała jak. Dawid zawsze wspierał ją we wszystkim, tak jak ona jego. I dlatego ich przyjaźń trwała już od wielu lat.
- Nie płacz - usłyszała jego głos - Wszystko będzie dobrze, odwiedzę cię tak szybko jak będę tylko mógł.
- Nie płaczę - zaśmiała się lekko, lecz to jej się nie udało.
- Klaudia, przecież słyszę - powiedział - Wiesz, że mnie nie oszukasz - dodał.
- Tak wiem. - uśmiechnęła się - Dobra nie przeszkadzam ci, jutro pewnie macie trening, a ty musisz się wyspać. Pogadamy wieczorem? - zapytała.
- Zadzwonię o dwudziestej - odpowiedział - Dobranoc kruszynko - rzekł po czym się rozłączył.
Klaudia w tamtym momencie już nie wytrzymała, ponownie dała upust swoim emocjom, które trzymała w sobie już od wyjazdu. Łzy kapały z jej oczu. Położyła się na balkonie Spoglądała w gwiazdy tak jak zawsze. Uwielbiała to, a ogromną radość przynosiła jej spadająca gwiazda. Zawsze wtedy pomyślała o życzeniu.
- Piękna noc - usłyszała głos sąsiada - Chłopak? - zapytał gdy dziewczyna w ogóle nie mruknęła na jego poprzednie słowa.
- Nie mam chłopaka - bąknęła - Najlepszy przyjaciel - wytłumaczyła.
- Tak to się teraz mówi - zaśmiał się lekko.
Szatynka uniosła lekko głowę i odwróciła w jego stronę. Spojrzała na niego tak jak on na nią. Szybko oderwała od niego wzrok i znów spojrzała w gwiazdy.
- O spadająca gwiazda - uniosła dłoń ku górze i szybko pomyślała życzenie - Wracając to nie każda przyjaźń zamienia się w miłość - syknęła.
- Bartek jestem - rzekł uśmiechnięty.
- Klaudia...
Obserwował ją dokładnie, wydawała mu się krucha, ale zarazem bardzo twarda, sam nie potrafił opisać jaka była. Choć wiedział jedno, była piękna... Widział jej skupienie, jak obserwowała gwiazdy. Oczarowała go. Światło księżyca oświetliło jej łagodną twarz, co bardzo mu się spodobało. Chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej.
- Ładne nogi - powiedział.
Dziewczyna spojrzała na niego wrogo. Nie potrafił się nie uśmiechnąć.
- No co? - zapytał - Jestem facetem, nie moja wina - dodał


~ ~ ~ 


Spać w nocy nie mógł za żadne skarby. Wściekał się, bo z samego rana mieli trening, a on gdy nie był wyspany nic a nic mu nie wychodziło. Nie miał zamiaru pokazywać, że był słaby a zwłaszcza teraz, gdy idzie senon przygotowawczy. Tomek miał szanse walki o miejsce w podstawowym składnie po tym jak Możdżeń zadecydował, że odchodzi. Kędi był faworytem do zastąpienia Mateusza na tej pozycji, ale przecież inni również chcą wykorzystać tą szansę. Zrezygnowany wstał z łózka i poszedł do okna. Otworzył je i
westchnął głośno, gdy jego twarz uderzyło chłodne letnie powietrze. Spoglądając na uśpiony Poznań znów myśli o Klaudii się odnowiły. Miał mnóstwo pytań, które dręczyły go od samego początku. Nie mógł usiedzieć w miejscu, poszedł do kuchni i nalał sobie zimnej wody mineralnej. Ochłodziła ona jego organizm, który od pierwszej myśli o siedemnastolatce momentalnie zaczął płonąć. Po godzinie siedzenia przed oknem w końcu poczuł zmęczenie. Szybko poszedł do sypialni i położył się do łóżka. Wiedział, że będzie nie wyspany, ale nic nie mógł na to poradzić...
Ranek nastał bardzo szybko. Jęknął nakładając na swoją głowę poduszkę, gdy natrętny dźwięk budzika dawał znaki, że musi wstać. Zrzucił go przypadkowo ręką, a on roztrzaskał się na małe kawałeczki. Przeklnął cicho pod nosem. Jeszcze tego mu brakowało. Posprzątał szybko i ruszył w kierunku łazienki. Miał niecałe czterdzieści minut do wyjazdu na stadion. Kilka minut przed dziewiątą był już w szatni. Nikogo nie było, i to go bardzo zdziwiło.
- Kędi? a co ty tutaj robisz? - zdziwił się ochroniarz gdy obrońca wyszedł na chwilę z szatni.
- No przyjechałem na trening - odparł jeszcze bardziej zdziwiony.
- Chłopie, przecież wy zaczynacie dopiero za godzinę - rzekł.
- Cholera - bąknął wściekły. - Nie warto teraz wracać do domu, poczekam sobie w środku - dodał
Wściekły usiadł na swoim miejscu w szatni i nie szczędził przekleństwa skierowanego do siebie. Złość zawładnęła jego ciałem. Wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął szperać coś w internecie.
- Cześć kochanie - zaśmiał się Teo - A tobie co? - zapytał.
- Przyszedłem półtora godziny za wcześnie, nie spałem w nocy dobrze. A co najgorsze zakochałem się jak głupi szczeni... - urwał w momencie, gdy zorientował się co tak naprawdę powiedział Łukaszowi.
Wiedział, że Teodorczyk nie da mu za żadne skarby spokoju i tak jak jego siostra będzie robił wszystko aby dowiedzieć się kim jest ta dziewczyna.
- Co? Zakochałeś się! - pisnął radośnie - No opowiadaj - rzekł - Raz! raz! dopóki nikogo nie ma - klasnął w dłonie.
W tamtej chwili dziękował Bogu, bo zesłał mu Vojo jak i Gostoma, którzy właśnie weszli do szatni. Odetchnął z wielką ulgą, nie musiał się mu tłumaczyć. A znając Teo robiłby sobie później z nim żarty. Biegł obok Dawida, gdy Rumak nakazał im zrobił pięć kółek.
- Kownaś co jest? - zapytał widząc smutek na twarzy przyjaciela.
- Klaudia dzwoniła do mnie coś po czwartej w nocy - rzekł - Źle jej tam...
Tomek przymknął momentalnie oczy by wyrzucić jej imię ze swojej głowy, lecz nie udało mu się to. W przeciągu dwóch sekund zrobiło mi się bardzo gorąco jak i serce zaczęło przyspieszać.
- Co ona do cholery ze mną robi - pomyślał.

______________________________________________________________________________

Zostawiam wam czwórkę, nie powala na kolana, ale mam nadzieję, że źle nie jest.
A więc tym Legionistą jest:

Bartek Kalinkowski <3
A ja nic a nic przed wami nie ukryję :C
Za dobrze mnie znacie :D 
A zwłaszcza Domi, która od razu zgadła kto to jest XD

wtorek, 15 lipca 2014

Trzeci.

Szedł tam z ogromnym uśmiechem na twarzy, nie mógł się już doczekać. Doszedł w niecałe trzydzieści minut. Przywitał się z ochroniarzami i wkroczył do środka. Muzykę było słychać już przed klubem. Rozglądając się dookoła zauważył, że są już prawie wszyscy. Brakowało tylko Dawida, Darka jak i właśnie Klaudii, na którą jedynie czekał. Witał się z każdym co chwilę spoglądając na wejściowe drzwi, lecz nikt się w nich nie pojawił oprócz Formelli. Nie wiedział dlaczego się spóźniali.
- Janek! - rzekł zauważając chłopaka który idzie niedaleko.
- Co jest Kędi? - zapytał.
- Nie wiesz przypadkiem gdzie Kownaś?
- Z tego co mówił mi Teo, spóźni się trochę. Miał jakąś ważną sprawę do załatwienia - powiedział Bednarek.
- Dobra dzięki - odparł posyłając mu uśmiech.
Zrezygnowany Tomek poszedł w stronę Łukasza, który wraz z Natalią siedział w jednej z loży. Zamówił drinka i tak najprawdziwiej w świecie nie odzywał się w ogóle. Nawet zapytany przez Teodorczyka odpowiadał tylko półsłówkami. Zdziwiony postanowił nie dręczyć przyjaciela i zabrał swoją ukochaną na parkiet. Kędi został sam, cały czas wpatrując się w drzwi wejściowe. W końcu pojawił się w nich Dawid, lecz od razu skierował się do trenera i wdał się z nim w dyskusję. Miał ochotę podejść do niego i dowiedzieć się dlaczego Klaudia nie przyszła, lecz nie chciał wzbudzać jakiś dziwnych podejrzeń wśród kolegów. Wolał poczekać na przyjaciela, dość długą chwilę, ale w końcu się zjawił.
- Zamów mi piwo - jęknął zły.
- Piwo? - zapytał - Zaraz wracam - powiedział i odszedł do baru.
Zdziwiony zastanawiał się o co chodzi Dawidowi, przecież on nigdy nie pił. Nie chodziło o jego wiek, ale trzymał się z daleka od alkoholu. Z kuflem w dłoni wrócił do Kownackiego i położył przed nim napój. Usiadł z powrotem na swoje miejsce patrząc na niego wyczekująco.
- Wyjechała - westchnął - Jej rodzice się rozwodzą i jej mama przeprowadziła się do Warszawy zabierając ją ze sobą, nic nie dały jej protesty. Pani Anna tak po prostu kazała się jej spakować bez marudzenia bo to tak by nic nie dało. Pomogłem jej w pakowaniu, lecz część rzeczy została. Minęła dopiero godzina od jej wyjazdu a ja już za nią strasznie tęsknie - powiedział biorąc kufel i upijając z niego piwo.
Tomek wysłuchał przyjaciela, ale z każdym jego słowem jego serce krwawiło. Rozpadało się na kilka kawałeczków. Mógł się przyznać, że nie znał tej dziewczyny, ale tak po prostu się w niej zakochał. Zakochał się jak mały dzieciak. Przetarł twarz dłońmi i z ogromnym bólem poklepał przyjaciela po plecach.
- Jakoś dacie radę, na pewno wasza przyjaźń nie zginie. Mimo kilometrów. - powiedział.
- Nie zginie, obiecała mi to. - odparł.
Nie mógł tam dłużej siedzieć, przeprosił Kownasia jak i trenera oraz innych zarządców klubu i mówiąc marną wymówkę, że bardzo źle się czuje wyszedł z klubu. Musiał zaczerpnąć świeżego powietrza. Zakochał się na poważnie pierwszy raz w życiu i będzie musiał zrezygnować, ponieważ ona musiała wyjechać. Dla niego miłość na odległość nie istniała, dlatego stwierdził, że nie warto walczyć. Musiał sobie odpuścić, choć to było dla niego strasznie trudne.


~ ~ ~ 


Nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli, że wyprowadza się z jej ukochanego Poznania. Na nic były protesty, prośby ze strony jej jak i Dawida. Błagania, żeby została z ojcem. Jej matka już zadecydowała. Musiała jechać wraz z nią i jej młodszą siostrą do Warszawy. Nie chciała sobie wyobrazić jak miała tam mieszkać. Jako jedyna będzie kibicowała wrogiemu klubowi?. Nie będzie mogła chodzić w ukochanych koszulkach z logiem klubu bo od razu zostałaby pobita przez kiboli. Nie lubiła Legi, wręcz jej nienawidziła. W jej sercu był tylko Poznański Lech, a ona musi się wyprowadzić do miasta w którym panuje Legia.
- Klaudia - zaczęła jej mama - Odezwiesz się do mnie?! - zapytała, gdy jej córka milczała. Pani Anna westchnęła zrezygnowana, wiedziała, że szatynka jest na nią wściekła. I tak będzie przez najbliższy czas...
Nie miała zamiaru odzywać się do swojej mamy. Miała jej za złe to, że kazała jej nagle zostawić wszystko i wyjechać. Nie chciała tutaj być, nie chciała tutaj żyć...
Z głośnym hukiem wyszła z auta i zamknęła za sobą drzwi. Skrzyżowała ręce na piersiach i wyczekiwała aż jej rodzicielka otworzy w końcu drzwi od ich domu. Dom był bardzo ładny, lecz dla Klaudii nie miało to znaczenia. Dla niej najpiękniejszy dom będzie w Poznaniu. Najgorsze dla siedemnastolatki było zostawienie Dawida, jak i przyjaciół. Choć najbardziej bolała sprawa Kędziory. Zakochała się w nim, a teraz nie będzie mogła go już zobaczyć. Jedynie na meczach, które Lech będzie rozgrywał z Legią na Łazienkowskiej. Wiedziała jedno, na pewno nie zasiądzie na trybunach z kibicami Legionistów. Co to, to nie. Jej miejsce będzie wśród Lechitów.
- Pokój na górze po prawej jest twój - oznajmiła jej mama.
Klaudia wyminęła ją w drzwiach i ruszyła wprost do niego. Zamknęła się w nim i czym prędzej rzuciła się na łóżko, wtedy pozwoliła sobie na łzy. Wiedziała jak urządzi ten pokój. Wszystko będzie niebiesko białe. Ściana naprzeciwko łóżka będzie ozdobiona herbem Lecha a obok niej z jednej strony będzie powieszona koszulka z autografem Dawida, a z drugiej Tomka. Dawid na pewno przyśle jej swoją i pomoże w zdobyciu trykotu Kędziory.
- Klaudyna otwórz! - mała Laura zaczęła dobijać się do drzwi.
- Spadaj młoda - warknęła - Chcę być sama! - dodała.
Wyszła na balkon i usiadła na podłodze. Westchnęła głośno spoglądając na panoramę Warszawy.
- Tu jest ohydnie! - jęknęła wściekła.
- A ja mam całkiem inne zdanie - usłyszała głos dochodzący z sąsiedniego domu. - Najpiękniejsze miasto!.
Odwróciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła chłopaka siedzącego na leżaku. Miał na nosie ciemne okulary i uśmiechał się w jej stronę.
- Poznań jest najpiękniejszym miastem - rzuciła odwracając głowę od chłopaka.
- Niech zgadnę Lechitka? - zapytał nie przestawiając się uśmiechać
- Tak! - powiedziała z dumą - Zawsze tak będzie, nienawidzę Legi! - dodała
- Oj zmienisz zdanie - powiedział - Zobaczysz!
- Nigdy w życiu! - odparła wściekła i wróciła do pokoju.
Nigdy w życiu nie będzie Legionistką, przenigdy. W jej sercu tylko Poznański Kolejorz!.
- Nigdy! - rzekła wychylając głowę i chowając ją z powrotem.
Usłyszała tylko głośny śmiech chłopaka i ciche słowa Jeszcze zobaczymy....

____________________________________________________________________________

Mam dla was trójkę. No i pojawia się nowy bohater, a więcej o nim w kolejnej notce. 
Powiem wam, że jest piłkarzem Legi i debiutował w superpucharze Polski.
I mimo, że jestem Lechitką to go po prostu uwielbiam tak samo jak Michała Żyro ;)
Mama nadzieję, że wam to nie przeszkadza iż pojawi się trochę tematu Legi ? :)
Tak było planowane, ale oczywiście Lecha będzie więcej :D

Jeśli jesteś już tutaj to skomentuj, chcę wiedzieć ile osób to czyta ;)
Z całego serduszka dziękuje ♥

czwartek, 10 lipca 2014

Drugi.

To co się działo z jej ciałem podczas jego spojrzenia było nie do opisania. Szybko odwróciła wzrok od jadącego obok samochodu piłkarza. Przymknęła na moment oczy, by spróbować uspokoić swoje emocje. Nogi miała całkowicie jak z waty, motyle w jej brzuchu urządzały sobie imprezę. Korek, w którym stał obrońca się skończył, więc Kędziora przyspieszył trochę i pojechał wprost na stadion, skąd mieli wyjeżdżać klubowym autobusem. Jeszcze chwila a by się spóźnił. Klaudia w końcu dotarła na stary rynek. Od razu
napisała smsa do Dawida, że już jest. Ten momentalnie zjawił się obok niej. Patrzyła na niego zdziwiona, nie wiedząc o co chodzi. Przecież piłkarze mieli jechać przez miasto autobusem, a nie iść pieszo.
- Chodź! - uśmiechnął się do niej.
Szatynka niepewnie podała mu dłoń. Pociągnął ją za sobą kierując się wprost do środka pojazdu. Schodami weszli na platformę.
- Oszalałeś? - zapytała - Mnie tutaj nie powinno być - powiedziała
- No popatrz, a jednak jesteś - zaśmiał się - Trener mi pozwolił, chłopcy się zgodzili więc nie marudź mała - dodał.
- Jesteś wariatem - rzekła mierzwiąc mu włosy, co wywołało u niego oburzenie jak i ogromny uśmiech na twarzy. Cieszyła się, po raz pierwszy w życiu była tak blisko piłkarzy swojego ukochanego klubu. Byli normalnymi ludźmi takimi jak ona. Przekonała się o tym poznając Kownasia. Razem z przyjacielem jak i Teo machała radośnie szalikiem, głośno śpiewając przeróżne przyśpiewki Kolejorza.
- Siema Kędi - usłyszała za sobą roześmiany głos Teodorczyka. Jej ciało momentalnie zesztywniało. Całkowicie skupiła się na śpiewaniu i cieszeniu się ze zwycięstwa, zapomniała o obecności Tomka, który na pewno miał tutaj być, przecież on również gra w Lechu.
- Cześć misiu - zaśmiał się.
- Sobi - poczuła, że Dawid popukał ją lekko po plecach. Odwróciła się w ich stronę. - Poznaj...
- Tomek - przerwał mu, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
- Klaudia - odparła spoglądając mu prosto w oczy.
Za żadne skarby nie chciała tam spojrzeć, lecz nie mogła się powstrzymać. Jego zielone oczy miały coś w sobie co przyciągało jej wzrok. Nie potrafiła się oprzeć. Opamiętała się jednak po chwili i posłała mu lekki uśmiech. Dawid pociągnął ją na drugą stronę autobusu, gdzie mieli lepszy widok na tłum idących kibiców.
We dwójkę machali radośnie dłońmi w rytm przyśpiewek. Uśmiech nie schodził wcale z jej twarzy.
- Najpiękniejszy prezent na urodziny, jeszcze raz dziękuje ci za wszystko - cmoknęła go w policzek.
- Dla ciebie wszystko mała - uśmiechnął się i przyjaźnie objął ją ramieniem.
Wtuliła się w niego, w duchu dziękowała, że ma takiego wspaniałego przyjaciela. Przez cały czas czuła na sobie wzrok Tomka, lecz robiła wszystko, by nie odwrócić się w jego stronę. Udawało się jej to do czasu, aż postanowił podejść obok nich. Dosłownie wbił w nią swoje spojrzenie, co spowodowało kolejne napięcie jej ciała. W pewnym momencie wzrok każdego z nich jak i reszty piłkarzy powędrował na schodki, po których wchodził zdyszany Mateusz. Zamienił kilka zdań z trenerem, przepraszając go za spóźnienie. Ale korki przez to świętowanie były ogromne. Nawet jeśli Możdżu wyjechał półtorej godziny wcześniej z domu.
- Te Kownaś - zawołał radośnie - Dlaczego nie pochwaliłeś się, że masz dziewczynę? - podszedł do nich. - Mateusz jestem. - podał dziewczynie rękę i uśmiechnął się.
- Klaudia, miło mi - zaśmiała się.
- To nie jest moja dziewczyna - rzekł - Za to najlepsza przyjaciółka - uśmiechnięty po raz kolejny objął ją ramieniem i ucałował w głowę.
- No to masz niezłą przyjaciółkę - zażartował.
We trójkę wybuchnęli śmiechem. I razem zaczęli znów śpiewać przyśpiewki, tym razem już pełnym składem.


~ ~ ~


Idąc tam nie miał bladego pojęcia, ze ją tam spotka. Spóźnił się trochę, ale trener Rumak był dzisiejszego dnia jakiś wyrozumiały. Nie tylko dla niego, również dla Możdżenia, który spóźnił się aż o godzinę. Nie mógł oderwać od niej wzroku, działała na niego przyciągająco. W końcu poznał jej imię.. Klaudia... Uśmiechnął się na samo wspomnienie dzisiejszego dnia. Miał nadzieję, że spotka ją wieczorem na bankiecie. Drużyna bardzo ją polubiła. Sztab szkoleniowy również, a zaproszenie, które padło z ust Mariusza Rumaka nie
czekało na odmowę. Od razu powiedział, że musi przyjść. Tomkowi było to na rękę, dowiadując się, że jest tylko i wyłącznie przyjaciółką Dawida stwierdził, że musi poznać ją lepiej.
- Jak tam braciszku?
- Paula co ty tutaj robisz? - zapytał zdziwiony spoglądając na siostrę, która rzuciła się tuż obok niego na kanapę.
- Przyjechałam odwiedzić mistrza - zaśmiała się.
- No nie.. następna - jęknął.
- Mama miała rację, że tak zareagujesz - szatynka wybuchnęła ogromnym śmiechem, przez co Kędi sam się zaśmiał. Mógł się domyślić, przecież znał swoją mamę jak i siostrę na wylot. Nawet za nią tęsknił, dawno się nie widzieli. Brakowało mu rozmów z nią. Choć miał ogromną nadzieję, że Paulina długo u niego nie zostanie. Znała go bardzo dobrze, mogła w każdej chwili domyślić się, że coś nie gra. Jakimś cudem wyczytywała to z jego twarzy.
- Tomusiaczku - zaczęła z szerokim uśmiechem na twarzy - Czy ty aby przypadkiem się nie zakochałeś - spojrzała mu prosto w oczy.
Chłopak szybko odwrócił wzrok od siostry. Bał się, że Paula dowie się wszystkiego, a tego by nie chciał.
- Wiedziałem, że tak będzie - westchnął - Nie nie zakochałem się - dodał poważnie.
Kłamać również nie umiał, ale jakoś dziewczyna nie wnikała bardziej w ten temat. Odetchnął z ulgą i przepraszając siostrę ruszył do swojego pokoju, by przygotować się na wieczór. Wyciągnął marynarkę jak i niebieską koszulę z garderoby, nie zapominając o ciemnych spodniach. Zbiegł radośnie na dół i poszukał wzrokiem siostry.
- Mała - zaczął - Jak już tutaj jesteś to może przydałabyś się na coś? - uśmiechnął się słodko i zrobił maślane oczka machając dziewczynie koszulą.
- Oj braciszku, ciebie to kiedyś jakaś dziewczyna w dupcię kopnie - zaśmiała się - Oczywiście, że ci to wyprasuje, bo przecież tobie jak zawsze się nie chce - dodała.
- Jesteś kochana - wyszczerzył się - Lecę pod prysznic - cmoknął ją w policzek.
Paulina kopnęła go lekko w tyłek na co oboje zareagowali śmiechem. Od razu zabrała się za wyprasowanie koszuli bratu. Stwierdziła jednak, że nie może założyć niebieskiej. W celu zamienienia podążyła do jego garderoby i wyciągnęła z niej kremową. Wychodząc zobaczyła otwartego Facebooka i profil nieznajomej dziewczyny.
- Wiedziałam - wyszczerzyła swoje ząbki - Przede mną nic nie ukryjesz Tomeczku - dodała.
Z uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju swojego brata i zabrała się za wyprasowanie ubrania. Niedługo później Tomek zszedł na dół i podziękował siostrze za pomoc. Szybko wskoczył w ubrania i psikając się swoimi ulubionymi perfumami poszedł w stronę dziewczyny.
- I jak? - zapytał obracając się wokół własnej osi.
- Pięknie, moje ulubione perfumy - uśmiechnęła się - Jej na pewno też się spodoba - dodała śmiejąc się z zdezorientowanej miny brata.
- Nie ma żadnej "jej" - rzekł robiąc cudzysłów z palców.
- Tak, tak - powiedziała - A mama zawsze mówi, że nie wolno kłamać - spojrzała na niego.
- Skąd wiesz? - westchnął siadając na oparciu kanapy.
- Trzeba wyłączać laptopa kochany - odparła.
Pokręcił bezradnie głową i żegnając się z siostrą wyszedł z domu. Już nie mógł się doczekać. Ta dziewczyna zrobiła z nim coś, czego jeszcze żadnej się nie udało. Nie wiedział jednego... że już nigdy jej nie zobaczy...

____________________________________________________________________________

Jestem w końcu z nowym rozdziałem dla was <3
Buziaki ;*

piątek, 4 lipca 2014

Pierwszy.

To jedno spojrzenie wystarczyło aby nie mógł o niej zapomnieć, lecz wiedział, że dziewczyny kumpla nie może poderwać. Nie jest taki, by odbijać przyjacielowi ukochaną, a zarazem niszczyć jego szczęście. Nie był taki. Postanowił czym prędzej wybić sobie ją z głowy i zrobić wszystko, aby ta tajemnicza szatynka zniknęła z jego myśli tak szybko jak się pojawiła. A pojawiła się dokładnie przez pięć sekund. Zwykłe pięć
sekund, podczas których wpatrywał się cały czas w jej oczy. Były niebieskie...
- Ziemia do Kędiego - uśmiechnięty od ucha do ucha Dawid pomachał mu dłonią przed twarzą.
- Spadaj Kownaś - rzekł, a kąciki jego ust powędrowały ku górze
- Robisz dziwne miny jak udajesz, że myślisz - zaśmiał się 
- On ogólnie jest dziwny - prychnął Teo 
Tomek pokręcił bezradnie głową i westchnął cicho. Dlaczego się z nimi przyjaźnił. Nawet sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Tak po prostu wyszło i już zostało. 
Wchodząc do swojego mieszkania odetchnął z ulgą i rzucając torbę w kąt pognał szybko do swojego pokoju. Nie marzył o niczym innym jak odpocząć trochę w swoim własnym łóżku, które dla niego było
najwygodniejsze. 
- Synku wróciłeś!
- Mamo co tutaj robisz? - spojrzał na stojącą rodzicielkę w drzwiach
- Po pierwsze nie jestem sama - zaśmiała się - A po drugie musieliśmy przecież przywitać naszego mistrza - dodała uśmiechając się szeroko.
- No synu brawo! Twoje pierwsze mistrzostwo - rzekł dumnie ojciec.
- Dziękuje - wstał i uściskał każdego z nich - Mogę się trochę zdrzemnąć? - zmyślił wiedząc, że rodzice za żadne skarby nie dadzą mu spokoju, gdyby zacząłby z nimi rozmowę.
- Oczywiście.
Jeszcze raz posłał im uśmiech i z powrotem położył się na łóżko. Nie miał zamiaru spać, musiał jak najszybciej wybić sobie tajemniczą dziewczynę ze swojej głowy. Wiedział, że to będzie łatwe. Nie stało się to pierwszy raz, i nie stanie się ostatni.
Co prawda, oczarowała go w pewien sposób, ale nie mógł, i nie chciał. Nie naraziłby przyjaźni z Kownackim przez dziewczynę. Założył ręce za głowę i przymknął na chwilę oczy. Choć nie był to dobry pomysł. Od razu stanęła mu scena, w której jej niebieskie oczy wpatrywały się w niego.
Wtedy zrozumiał, że nie będzie mu tak łatwo zapomnieć o niej jak o innych. 
Nie wiedział jakim cudem, ale obudził się gdy na dworze zawitał już ranek. Spojrzał na zegarek, na którym ukazywała się godzina ósma. Przetarł zaspane oczy, nie sądził, że prześpi całą noc.
Schodząc na dół, gdy już się odświeżył, wyminął mamę w kuchni rzucając tylko krótkie cześć i ruszył na poranną przebieżkę po Poznaniu. Musiał jakoś odreagować.
Rozglądał się dookoła, zatapiając w muzyce która płynęła z jego słuchawek. Jego wzrok zatrzymał się na niej. Pięć krótkich sekund po których po raz kolejny zniknęła mu z punktu widzenia...


~ ~ ~ 


Była mu strasznie wdzięczna, za to co dla niej zrobił. Uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszego dnia. Dziś obiecała mu przyjść na stary rynek, by wraz z innymi kibicami oraz piłkarzami świętować tak utęsknione mistrzostwo. Siedząc przed toaletką w jej pokoju dokładnie przeczesywała swoje długie brązowe włosy. Westchnęła cicho.. Nie wiedziała co dzieję się z jej ciałem. Wczorajsze spojrzenie Tomka na nią cały czas siedziało w jej głowie. Choć trwało głupich pięć sekund, ona zauważyła że ma cudowne oczy. Zauważyła w nich coś czego nie dostrzegła jeszcze u nikogo innego.
- Klaudyna żyjesz? - usłyszała roześmiany głos swojej młodszej siostry.
- Bardzo śmieszne - uśmiechnęła się do najmłodszej Sobczykówny.
- Pamiętasz, że idziemy zaraz na zakupy? - upewniła się dziesięciolatka.
- Oczywiście, że pamiętam mała - powiedziała - A teraz wypad z mojego pokoju - dodała.
Wstała z krzesełka i pognała szybciutko do łazienki. Nałożyła na twarz lekki makijaż i założyła ubrania. Ostatni raz przejechała szczotką po swoich włosach i gotowa zeszła do salonu gdzie urzędowała już Laura.
- Już? - zapytała zniecierpliwiona spoglądając na starszą siostrę.
- Laurka daj zjeść siostrze śniadanie - pani Anna zabrała głos
- Nie jestem głodna mamo - uśmiechnęła się i wraz z siostrą ruszyła na podbój sklepów. Klaudia nie była dziewczyną, która uwielbiała zakupy, ale gdy obiecała coś Laurze zawsze dotrzymywała słowa. Może przez to, że ich najstarsza siostra Sabina nigdy nie traktowała Klaudii tak samo.
Nie utrzymywały żadnego kontaktu, co środkowej Sobczykównej było na rękę. Nigdy nie potrafiła się dogadać z najstarszą siostrą. 
- To gdzie chcesz iść najpierw mała co? - uśmiechnęła się spoglądając na blondynkę.
- To może chodźmy tutaj - wskazała 
Szatynka podążyła za siostrą, odwróciła się na chwilę wtedy ujrzała jego. Przez pięć sekund znów się w siebie wpatrywali. Oprzytomniała szarpnięta przez siostrę, która marudziła dlaczego ona nie wchodzi. Z powrotem wróciła wzrokiem na Laurę. Weszła za nią do środka. Pięć sekund, znów pięć sekund. Liczyła dokładnie. Po raz kolejny. Najmniejsza z trzech sióstr szalała po sklepach przymierzając setki ubrań, ostatecznie wychodząc aż z trzema ogromnymi torbami pełnymi ubrań. Klaudia westchnęła, ciesząc się, że to koniec. Teraz mogła spokojnie wrócić do swojego pokoju i przyszykować się na fetę, która zapewne obędzie się na starym rynku. Już nie mogła się doczekać tego momentu.
Ubrana w niebiesko białą koszulkę z numerem dwadzieścia cztery na plecach i przełożyła szalik. Starannie namalowała dwa paski na swoich policzkach w klubowych barwach. Uśmiechnięta od ucha do ucha ruszyła w końcu na miejsce. Gdy tylko wyszła na ulicę było słychać kibiców śpiewających przyśpiewki Kolejorza. Jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. 
- Jesteś już kruszynko? - usłyszała roześmiany głos Dawida w słuchawce swojego telefonu.
- Panie Kownacki, proszę się tak nie denerwować - zaśmiała się - Będę za jakieś pięć minut - dodała
- A więc czekam na ciebie - rzekł - Do zobaczenia...
Przyspieszyła kroku by dotrzeć szybciej. Poprawiając swoją grzywkę przez szybę jadącego obok samochodu ujrzała Tomka, po raz kolejny, znów przez pięć sekund...

_____________________________________________________________________________

Miał być wczoraj, ale nie dałam rady, więc jest dzisiaj.
Komentujesz = Motywujesz ;)

niedziela, 29 czerwca 2014

Prolog.

Tamten najbardziej pamiętny dzień dla każdego kibica Poznańskiego Lecha. Mecz Legia - Kolejorz. Walka o mistrzostwo. Pełen komplet ludzi zasiadł na niebiesko-białych trybunach Inea stadionu. Kocioł trząsł się od radosnych śpiewów kiboli. Szaliki jak i flagi klubowe fruwały ukazując kto tutaj rządził. Stresowała się i to bardzo. Była oddana temu klubowi. W jej żyłach płynęła niebiesko biała krew. Od kiedy jej przyjaciel zapisał się do szkółki Kolejorza zaczęła kibicować jeszcze bardziej. Piłkarze weszli na boisko. Konfetti jak i serpentyny leciały wprost na murawę a kibice siedzący na kotle wznieśli piękną oprawę.
- Kolejorz mistrzem - szepnęła cichutko tak, aby nikt tego nie słyszał.
On widział. Obserwował ją dokładnie, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Choć nie grał od pierwszych minut miał ogromną nadzieję, że wejdzie na boisko. Chciał strzelić gola. Dla niej...
Miała dziś urodziny, a on nawet nie miał jak złożyć jej życzeń. Byli na zgrupowaniu, nie mógł się za żadne skarby wyrwać. Wysłał jej tylko głupiego smsa, ale dla niej nawet ta krótka wiadomość, znaczyła wiele.
Pamiętał, to było dla niej najważniejsze.
Legia przeważała w tym meczu, lecz żadnego gola nie strzeliła. W siedemdziesiątej dziewiątej minucie na boisko wszedł on. Ucieszyła się bardzo. Widziała, że na nią spojrzał. Więc pomachała mu i posłała ogromy uśmiech. Uwielbiała jak grał, a robił to coraz częściej. 
Kilkanaście sekund do końca meczu. Wynik nadal taki sam, lecz nie. Już chwilę później piłka zatrzepotała w siatce Warszawskiej Legi. Radość kibiców słychać było nawet na końcu miasta. Strzelił, właśnie on...
Podciągnął koszulkę do góry a na telebimie zobaczyła zbliżenie na napis. 
" Wszystkiego najlepszego kruszynko! "
Wyszczerzyła się w jego stronę, gdy spojrzał na nią. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Wiedziała, że musi mu podziękować.
Tuż po meczu czekała pod bramą. Musiała go spotkać. Z niecierpliwością tupała nogą, nie mogąc się go doczekać. W końcu wyszedł, radosny jak zawsze.
- Do trzech razy sztuka - uśmiechnął się - Spełnienia największych marzeń - podał jej prezent 
- Jesteś wspaniały - przytuliła się mocno do niego - Dziękuje ci za wszystko Dawidku - cmoknęła go w policzek.
- Dla ciebie wszystko kruszynko - odparł mocno ją do siebie tuląc.
To właśnie była prawdziwa przyjaźń. Nie potrafili bez siebie żyć, wspierali się na każdym kroku. Kochali się jak rodzeństwo.
Gdy Kownaś podniósł ją i okręcił wokoło siebie jej wzrok skrzyżował się z jego. Te zielone oczy zapamiętała na długo. Patrzyła wprost na niego tak samo jak on.

___________________________________________________________________________

Zaczynam :D
Co powiecie na prolog? :)
A się cieszę jak dziecko, że mogę pisać o moim ukochanym piłkarzu Lecha ♥ :D
Hahahha ;D
Mam nadzieję, że wyjdzie mi to opowiadanie.
Bo przeważnie, gdy piszę o swoich ulubionych zawodnikach zawalam sprawę ;)